|
www.johnympl.fora.pl forum bez podziałów
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
johnympl
Administrator
Dołączył: 28 Gru 2009
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 7:34, 11 Lut 2010 Temat postu: Czy Polska ma władzę nad polskimi finansami, złotówką... |
|
|
Czy Polska utraciła kontrolę nad złotym?
Czy pozbyliśmy się tej kontroli na własne życzenie, bo nikt się z nami nie
liczy, czy też Londyńskie City jest pewne, że nie podejmiemy jako kraj żadnych
skutecznych kroków w sprawie kursu złotego? Potężna spekulacja na polskim
złotym jest dziś na rękę MF i rządowi oraz bankom inwestycyjnym. Jak to jest,
że silna waluta w naszym wypadku oznacza słabe państwo i powszechny brak
pieniędzy na wszystko?
państwo i powszechny brak pieniędzy na wszystko?
Kto i co tak naprawdę decyduje dziś o sile i słabości polskiego złotego?
Polski minister finansów J. V. Rostowski to przecież londyński finansista z
brytyjskim paszportem. Najważniejsze zaś decyzje dla polskiego złotego
zapadają właśnie w Londyńskim City. Spekulacje na polskim złotym to prawdziwe
eldorado, które trwa już od dawna. Zagraniczne banki i instytucje finansowe,
które dziś na wielką skalę realizują w Polsce strategię carry trade, czerpią z
tego pełnymi garściami. Setki milionów euro, jenów, dolarów czy franków
szwajcarskich są dziś bardzo tanio pożyczane zarówno za oceanem, jak i w samej
Europie. Tanio, bo to często kredyty na 0,25-0,5 proc., w Japonii na 0,1
proc., a czasami są to kredyty po ujemnej realnej stopie procentowej po to,
aby kupić akcje, papiery wartościowe, wysoko oprocentowane obligacje zwłaszcza
te w naszym kraju na 6-6,5 proc. lub ulokować te środki na wysoko
oprocentowanych rachunkach bankowych. Przypomnijmy, polska stopa redyskontowa
to dziś 3,5 proc. z perspektywą jej podwyższenia. Spekulanci kupują akcje,
obligacje, surowce, papiery skarbowe; kupują też waluty rynków wschodzących w
tym polskiego złotego, by w odpowiednim momencie kasując zyski, znacząco je
osłabić. Polska to kraj wśród rynków wschodzących, w którym skutecznie jest
realizowana potężna spekulacja walutowa i właśnie strategia carry trade.
Jesteśmy prawdziwą dojną krową – ten, kto podłączy się do tego przysłowiowego
cycka, może ssać do woli. To polska kura znosząca złote jaja dla tzw.
inwestorów krótkoterminowych. Zupełnie bezkarnie pozwala ona odbierać sobie
owe złote jaja, często ręka w rękę z polskim fiskusem. Inne kraje z rynków
wschodzących wykazują instynkt samozachowawczy i starają się podjąć działania
obronne przed praktykami sztucznego wzmacniania ich walut krajowych i ustrzec
się przed totalną podatnością na spekulacje. Instrumenty regulacyjne tego typu
w 1998 r. wprowadziła Malezja, a w ostatnich miesiącach Brazylia, która
wprowadziła 2,5-proc. podatek od kapitału zagranicznego napływającego w ramach
spekulacji na jej rynek akcji i obligacji oraz 1,5-proc. podatek od inwestycji
spekulacyjnych w ADR-y wyemitowane przez brazylijskie spółki. Władze
brazylijskie chcą w ten sposób spowolnić wzrost wartości brazylijskiego reala,
który od początku roku wzrósł aż o 36 proc. w stosunku do dolara. Skuteczne
działania osłabiające swoje waluty prowadzą również USA, Szwajcaria, UE,
Czechy i Rosja – zarówno poprzez swoje banki centralne, jak i poprzez stopy
procentowe. Tajwan i Korea Płd. przymierzają się do administracyjnej kontroli
przepływu kapitału, żeby przyhamować rozbójników spod znaku carry trade. Carry
trade to strategia spekulacyjna polegająca na zadłużaniu się w walucie o
niskiej stopie procentowej i walucie słabnącej i lokowaniu uzyskanych środków
między innymi w waluty krajów o wysokiej stopie procentowej i walucie
wzmacniającej się. Walutę taką dodatkowo pompuje się rekomendacjami, ratingami
czy prognozami banków inwestycyjnych często nie mającymi nic wspólnego z
prawdziwymi realiami danej gospodarki. Z reguły te hurraoptymistyczne prognozy
kryją drugie dno.
Sprzedali euro, wzmocnili złotego
W przeciwieństwie do Brazylii, której MF nie kieruje londyński finansista tak
jak u nas w Polsce, nasze MF oraz niektórzy przedstawiciele NBP czy Rady
Polityki Pieniężnej często wręcz zachęcają do niektórych działań
spekulacyjnych na polskim złotym, np. zapewniając o jego stałym dalszym
umacnianiu się w perspektywie wielu miesięcy. Wyrażają często bezkrytyczne
zadowolenia z umacniania się polskiego złotego. Polskie MF bardzo aktywnie
uczestniczy już od lutego tego roku w tym procederze, a od lata 2009 r. na
potęgę wręcz sprzedaje na naszym rynku walutowym unijne euro, jak i wymienia
euro w NBP. Łącznie może chodzić nawet o kwotę 27 mld zł po przeliczeniu z
euro na złote, które zapisane zostały po stronie dochodów budżetowych.
Wszystko po to, by ukryć prawdziwe kłopoty i stan polskich finansów
publicznych, a zwłaszcza skalę deficytu sektora finansów publicznych, jak i
deficytu budżetu państwa
Chodzi o dług – spekulacja na rękę rządowi
Najważniejszym powodem pompowania złotego przez naszego fiskusa jest jednak
chęć obniżenia za wszelką cenę wielkości polskiego zadłużenia, a więc
nieprzekroczenia magicznego 55-proc. progu relacji długu publicznego do
polskiego PKB w 2010 r. To jest jednak nieuniknione – dług będzie oscylował
pod koniec 2010 r. w granicach 60 proc., a więc progu konstytucyjnego.
Konsekwencje będą dla polskiego społeczeństwa szokujące i zaskakujące, zaś dla
władzy w obliczu wyborów kompromitujące zwłaszcza gdy trzeba będzie wprowadzić
drastyczne metody przewidziane przez ustawę o finansach publicznych – podobne
do tych, które zostały zastosowane w krajach nadbałtyckich. Z naszymi długami,
w tym długiem publicznym Skarbu Państwa jest coraz gorzej – zbliżamy się do
kwoty 700 mld zł zadłużenia; mamy ogromny dług zagraniczny rzędu około 200 mld
euro, a potrzeby pożyczkowe brutto Polski na 2010 r. to astronomiczna kwota
rzędu 203 mld zł. Przypomnijmy, w tym roku ta kwota wynosi 160 mld zł. Z
tytułu spłaty zadłużenia w budżecie na 2010 r. zaplanowano kwotę 35 mld zł –
to pójdzie na spłatę starego zadłużenia, a będziemy zaciągać nowe. Ten
wirtualnie silny złoty – silny spekulacją, a nie stanem naszej gospodarki i
stanem finansów publicznych – sztucznie obniża ten 55-proc. czy 60-proc. próg
zadłużenia, ale cena tego eksperymentu jest bardzo wysoka, dziś wręcz
niebezpieczna dla finansów państwa, jak i obywateli.
Niby wszystko ok
Minister Finansów i rząd tworzą tzw. dobre wrażenie na analitykach i rynkach
kapitałowych. Jednak najważniejszy jest PR. Niby wszystko jest pod kontrolą,
ale tylko na pozór. To zaś umożliwia MF dalsze pożyczanie, choć coraz drożej.
Życie na kredyt trwa w najlepsze. Tyle że zamiatanie pod dywan i zaklinanie
rzeczywistości bez wyasygnowania na ratowanie własnej twarzy olbrzymich kwot
pochodzących ponownie z UE w 2010 r. może się tym razem nie udać. Ta zabawa w
ciuciubabkę z zagranicznymi inwestorami, puszczanie oka czy gra w pokera
znaczonymi kartami z niby silnym złotym w rękawie stają się bardzo ryzykowne.
To blefowanie z naszej strony jest coraz bardziej widoczne. W 2010 r. nie da
się przepuścić unijnych dotacji przez budżet państwa i zapisać wymienione euro
na złote po stronie dochodów budżetowych.
Dziura budżetowa będzie gigantyczna
Deficyt budżetu państwa do końca listopada przekroczy 100 proc. zakładanej
dziury budżetowej, wycenionej przez ministra finansów na 27 mld zł, a przed
nami jeszcze grudzień. Deficyt całego sektora finansów publicznych z pewnością
przekroczy 50 mld zł. Po 10 miesiącach 2009 r. deficyt przekroczył już 24 mld
zł. Ostatnie dwa miesiące roku to zawsze okres bardzo intensywnych wydatków.
To będzie musiało oznaczać dla MF albo dalsze zamiatanie pod dywan, albo
zablokowanie prawie wszystkich wydatków resortów pod koniec roku, albo nawet
kolejną nowelizację. Na początku listopada na dwa miesiące przed końcem roku
nie ma już p
zy Polska utraciła kontrolę nad złotym?
27 listopada 2009
Spekulant prawdę Ci powie
I choć Goldmann Sachs i BOA zaklinają się, że absolutnie nie spekulują naszą walutą, nie
przedstawiają prognoz złotego, to właśnie Goldmann Sachs bank inwestycyjny na koniec
grudnia 2010 r. zapowiedział euro po 3,54 zł, a BOA szarżuje i przepowiada euro po 2,65
zł. Tylko bardzo naiwni mogą w to uwierzyć – to te same banki, które jeszcze parę
miesięcy temu przedstawiały najczarniejsze scenariusze dotyczące polskiego złotego i
polskiej gospodarki. Im bardziej zaprzeczają, tym bardziej to robią i czają się do
wielkiego skoku. Prezes Goldmann Sachs ostatnio przepraszał świat za błędne decyzje i
przyczynienie się do światowego kryzysu. Może więc powinni nam również zwrócić uzyskane
zyski na spekulacji na polskim złotym z 2008 r.? Byłby to prawdziwy, sensowny gest. Skoro
gospodarz nie pilnuje dojnej krowy, jaką jest polski złoty, doi ją kto tylko zechce.
Nawet w dniu Święta Narodowego – 11 listopada, gdy nie działały ani banki w Polsce,
ani GPW, ani polska gospodarka, ani tym bardziej polskie MF, odbyła się bardzo agresywna
gra na złotym na zagranicznych rynkach, która zakończyła się jego wywindowaniem mocno w
górę. Dyrektor zarządzający Goldmann Sachs publicznie poświadczył, że złoty powinien się
umacniać do momentu, kiedy objawią się problemy z bezrobociem i deficytem budżetu –
wtedy według niego być może polska waluta straci na wartości. Czyżbyśmy nie mieli tych
problemów obecnie? Czy prezesowi Goldmann Sachs chodzi o bezrobocie na poziomie 20 proc.
i deficyt na poziomie 100 mld zł? Oby nie wykrakał.
NBP też dał się nabrać
Według strażników polskiej waluty wahania złotego o 15-20 groszy w ciągu tygodnia to
normalka. W niebotyczną siłę polskiego złotego wierzą analitycy zagranicznych banków
działających w Polsce, głównie z powodu rzekomo większej skłonności inwestorów do ryzyka.
Należałoby mówić raczej o skłonności do szybkiego zysku i to bez ryzyka. Dlaczego
zagranica tak bardzo wierzy w siłę polskiego złotego mimo bardzo niepokojących wieści
dotyczących finansów publicznych, polskiego zadłużenia, deficytu budżetowego, spadku
eksportu czy rosnącego deficytu w ZUS-ie? Czy to wyraz sympatii i taryfy ulgowej dla nas
Polaków? Czy przysłowiowa gra w durnia i tzw. łowienie leszczy? Temu zawrotowi głowy i
zachwytowi nad polskim złotym uległ ostatnio niestety prezes NBP.
Najpierw zadeklarował, że żaden bank centralny nie publikuje prognoz walutowych i że
rynki walutowe są mało przewidywalne, po czym ogłosił, że może się nasilić presja na
aprecjację złotego. Tak, być może Panie Prezesie, jeśli zagranicy starczy jeszcze paliwa
i nie odtrąbi odwrotu od złotego, a z naszej strony nadal nikt nic w tej materii nie
będzie robił. My jak dzieci cieszymy się z umocnienia złotego – naszych ministrów
rozpiera wręcz duma z tego tytułu. Zobaczymy, jak zachowa się kurs złotego po wymianie
przez Eureko olbrzymiego prezentu, jaki spółka otrzymała od polskiego rządu, a więc około
7,6 mld zł, gdy zacznie je wymieniać na złote. Może to się zdarzyć już pod koniec tego
tygodnia.
Czy znowu nas wyroluje?
Polski złoty już dawno oderwał się, panowie analitycy, od jakichkolwiek fundamentów czy
stanu polskich finansów publicznych, bo te dawno nie były w tak złym stanie, jak obecnie.
Prognozowanie, że kurs złotego do euro za rok będzie wynosił 2,56 czy 3,50 jest funta
kłaków nie warte. Równie dobrze można przepowiadać, że będzie to 5,50. Wieszczenie
stałego umacniania się złotego przez polskich polityków i przedstawicieli władzy oraz
zagraniczne banki inwestycyjne to raczej propaganda, a nie analiza. Zanim coś się osłabi,
często się wzmacnia – zwłaszcza będąc na dopingu. Im mocniej coś wystrzeli w górę,
tym gwałtowniej spadnie – to też są proste prawdy. Tylko tych prawd jakoś nie
serwuje się Polakom, nie wspominając o edukacji ekonomicznej. Zaskoczenie więc rodaków co
do kondycji stabilności polskiego złotego może być już na początku 2010 r. ogromne, a to
tylko potwierdzałoby trafność starego porzekadła: "czy to przysłowie każdy Polak sobie
kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi".
Janusz Szewczak
Autor jest niezależnym analitykiem gospodarczym
Gazeta Finansowa
skomentuj zgłoś do usunięcia
2009-11-30 17:28:29 | 84.144.57.* | izwiestia
Re: Polska pozostaje zieloną wyspą [0]
Czy Polska utraciła kontrolę nad złotym?
27 listopada 2009
Czy pozbyliśmy się tej kontroli na własne życzenie, bo nikt się z nami nie liczy, czy też
Londyńskie City jest pewne, że nie podejmiemy jako kraj żadnych skutecznych kroków w
sprawie kursu złotego? Potężna spekulacja na polskim złotym jest dziś na rękę MF i
rządowi oraz bankom inwestycyjnym. Jak to jest, że silna waluta w naszym wypadku oznacza
słabe państwo i powszechny brak pieniędzy na wszystko?
ciąg dalszy artykułu...
Znikające euro
A zaczyna brakować unijnych pieniędzy. Kreatywna księgować w polskim budżecie i sztuczne
pompowanie złotego skutecznie wydrenowały unijne środki z polskiego budżetu. Ci
przedsiębiorcy, którzy rok temu wygrali kursy, nadal czekają na dotacje. PARP wypłaciła
11 mln zł z 85 mln zł przyznanych na e-biznes. W ramach programu "Innowacyjna Gospodarka"
złożono wnioski na 12 mld zł, a budżet państwa ma na to 5,9 mld zł na ten rok. Wypłaty
środków z UE są przesuwane o 2-3 tygodnie, ale bywa też że o 3-4 miesiące np. w przypadku
programów operacyjnych "Kapitał ludzki". Szczególnie zła jest sytuacja w urzędach
marszałkowskich i PUP. Środków z UE dla bezrobotnych, chcących założyć własny biznes,
jest jak na lekarstwo, a faktury już płyną. MRR ostrzega, że w 2011 r. środków z UE może
zabraknąć dla wszystkich chętnych.
Tegoroczny deficyt budżetowy zakończymy na poziomie 6,5 a może i 7 proc.; w 2010 r. może
być 8-9-proc. deficytem. Blisko 50 proc. Polaków żyje na kredyt, 26 proc. ma zaległości w
spłacie swojego zadłużenia i są to kwoty coraz większe – przekraczają 15 mld zł;
gospodarstwa domowe mają 400 mln zł długów. Długi szpitali rosną i jest to już kwota
ponad 10 mld zł. W 2010 r. liczba bezrobotnych z pewnością przekroczy 2 mln osób –
Polacy wrócą z Irlandii, Anglii czy Hiszpanii. Czy wobec tego złoty nadal powinien rosnąć
w siłę? Czy są to fakty całkowicie bez znaczenia?
Polski złoty – słomiany tygrys
Jaki więc sens ekonomiczny, jakie wsparcie dla spadającego polskiego eksportu (na razie
tylko o 17 proc.), jakie wsparcie dla stanu polskiego zatrudnienia mają działania
wzmacniające siłę polskiego złotego poza większymi zyskami dla spekulantów, stosujących
strategię carry trade? Kto i co stoi za pompowaniem złotego poza chęcią zachowania twarzy
przez naszych decydentów, jak i ukrycia faktu, że polskie finanse publiczne doprowadzono
do ruiny? Wszyscy na świecie od USA poprzez Chiny, Szwajcarię, Czechy a nawet UE chcą
osłabienia swych walut, by wyrwać się z kryzysu i wzmocnić swój eksport – tylko my
Polacy dysponujący jakąś ukrytą krynicą mądrości i umacniający swego złotego dokładamy
swoją cegiełkę do działań banków inwestycyjnych i innych spekulantów walutowych. Ten
kosztowny błąd w polityce makroekonomicznej widać wyraźnie. Świadczy o tym pozycja w
rubryce błędów i opuszczeń w polskim bilansie obrotów płatniczych, który za 2008 r.
pokazuje realny odpływ z kraju za granicę aż 41 mld zł, wcześniej wymienionych na walutę.
Przez ostatnie 5 lat wypłynęło w ten sposób z Polski 221 mld zł, czyli około 55 mld euro.
Nic dziwnego, że na wszystko brakuje nam dzisiaj pieniędzy. Polski złoty już dawno
przestał reagować na cokolwiek poza czystą spekulacją, przestał reagować zarówno na
słowne interwencje przedstawicieli polskich władz NBP czy RPP, a tym bardziej na istotne
nawet publikacje danych i wskaźników, jak i zdarzenia polityczne najwyższej rangi.
Przestał także ostatnio reagować na notowania eurodolara. Sprężynę polskiego złotego
skutecznie poruszają dziś jedynie stosunkowo niewielkie, bo 50-100 mln dolarów lub euro w
formie zleceń dużych spekulantów walutowych, płynących z Londynu czy Nowego Jorku.
Jako kraj i obywatele zdani jesteśmy na łaskę i niełaskę krótkich pozycji walutowych
banków inwestycyjnych czy skutki wymiany walut związków z transakcjami prywatyzacyjnymi,
które i tak obsługują w Polsce te same banki inwestycyjne, które stosują carry trade,
czyli Goldmann Sachs, BOA, HSBC itp. Żadna kompromitacja nawet z datą przyjęcia euro w
2012 r. nie wpływa znacząco na kurs polskiego złotego, a przecież powinna. Nie wpływają
negatywnie na kurs złotego ani fiasko prywatyzacji GPW czy polskiego przedsiębiorstwa
energetycznego, jakim jest Enea w tym roku, ani zapowiedzi zmian w systemie emerytalnym,
ani nawet afera hazardowa. Według ministra finansów J. V. Rostowskiego afera hazardowa
może się nawet przyczynić do umocnienia polskiego złotego. Nie wpływają negatywnie, bo
nie my o tym decydujemy. To nie polskie MF czy NBP rozdają tutaj karty. Złoty się
umacnia, a państwo, gospodarka, finanse publiczne są coraz słabsze. Minister finansów i
minister gospodarki powtarzają nam w kółko, że jest super, więc tak naprawdę o co nam
chodzi. czytaj dalej...
Gazeta Finansowa
skomentuj zgłoś do usunięcia
2009-11-30 17:25:37 | 84.144.57.* | izwiestia
Re: Polska pozostaje zieloną wyspą [0]
Czy Polska utraciła kontrolę nad złotym?
27 listopada 2009
Czy pozbyliśmy się tej kontroli na własne życzenie, bo nikt się z nami nie liczy, czy też
Londyńskie City jest pewne, że nie podejmiemy jako kraj żadnych skutecznych kroków w
sprawie kursu złotego? Potężna spekulacja na polskim złotym jest dziś na rękę MF i
rządowi oraz bankom inwestycyjnym. Jak to jest, że silna waluta w naszym wypadku oznacza
słabe państwo i powszechny brak pieniędzy na wszystko?
Dziura budżetowa będzie gigantyczna
Deficyt budżetu państwa do końca listopada przekroczy 100 proc. zakładanej dziury
budżetowej, wycenionej przez ministra finansów na 27 mld zł, a przed nami jeszcze
grudzień. Deficyt całego sektora finansów publicznych z pewnością przekroczy 50 mld zł.
Po 10 miesiącach 2009 r. deficyt przekroczył już 24 mld zł. Ostatnie dwa miesiące roku to
zawsze okres bardzo intensywnych wydatków. To będzie musiało oznaczać dla MF albo dalsze
zamiatanie pod dywan, albo zablokowanie prawie wszystkich wydatków resortów pod koniec
roku, albo nawet kolejną nowelizację. Na początku listopada na dwa miesiące przed końcem
roku nie ma już pieniędzy na dotacje dla FUS.
Wydatki zrealizowano w 100 proc. – wydano całe 30 mld zł dotacji budżetowej. To
absolutna katastrofa, by mając rzekomo tak silne fundamenty gospodarcze, a w ocenie
naszego rządu najlepsze w Europie, na 2 miesiące przed końcem roku zabrakło pieniędzy na
renty i emerytury, na które trzeba będzie pożyczać w bankach komercyjnych. Już dziś
brakuje pieniędzy w budżecie na wypłatę świadczeń rodzinnych, świadczeń z funduszu
alimentacyjnego, na składki ubezpieczeniowe dla bezrobotnych i co najgorsze na obsługę
zadłużenia zagranicznego.
Grypa wykończy ZUS i budżet
ZUS dodatkowo może wykończyć epidemia grypy. Jeśli grypa potrwa dłużej, a liczba
zachorowań będzie gwałtownie rosła, to ZUS-owi zabraknie również na zasiłki chorobowe
jeszcze w tym roku około 200 mln złotych. W 2008 r. całe chorobowe kosztowało ZUS blisko
3 mld zł w okresie głównej fali zachorowań. W drugim półroczu bardzo słabo spływają
również środki pomocowe z UE – do września 2009 r. było tego około 7 mld euro, a od
września zaledwie 0,2 mld euro. Dodatkowo groźne dla budżetu jest to, że już od 1 XII
2009 r. trzeba będzie wypłacać dopłaty bezpośrednie dla rolników i będzie to dużo większa
kwota niż w 2008 r. – wtedy trzeba było zapłacić rolnikom 9 mld zł, a od 1 XII 2009
r. trzeba szykować kwotę rzędu 12,7 mld zł i będzie ją trzeba wypłacać aż do V 2010 r.
Frajerzy płacą więcej
Polski rząd będzie też musiał zapłacić podwyższoną unijną składkę do budżetu UE aż o 1
mld zł wyższą niż przewidywał. Mieliśmy zapłacić 12,3 mld zł, a trzeba będzie wysupłać
13,35 mld zł. UE podwyższyła nam składkę – chcąc być gospodarczym tygrysem Europy
choćby papierowym, osiągnęliśmy w 2009 r. wzrost PKB około 1 proc. jako jeden z
nielicznych krajów europejskich. Jeśli ktoś osiąga nawet wątpliwe sukcesy, gdy wszyscy
inni dołują – musi płacić. Taka zasada obowiązuje w UE. Inni byli nieco bardziej
przezorni, a sukces za wszelką cenę i dobry PR, jak widać, kosztują wymierne pieniądze.
Teraz MF J. V. Rostowski chce zapłacić podwyższoną składkę do budżetu UE z pieniędzy UE.
Musi więc wyrwać MRR E. Bieńkowskiej ów 1 mld zł, na który coraz dłużej czekają polscy
przedsiębiorcy i polskie samorządy. czytaj dalej...
Gazeta Finansowa
skomentuj zgłoś do usunięcia
2009-11-30 17:23:51 | 84.144.57.* | izwiestia
Re: Polska pozostaje zieloną wyspą [0]
Czy Polska utraciła kontrolę nad złotym?
Czy pozbyliśmy się tej kontroli na własne życzenie, bo nikt się z nami nie liczy, czy też
Londyńskie City jest pewne, że nie podejmiemy jako kraj żadnych skutecznych kroków w
sprawie kursu złotego? Potężna spekulacja na polskim złotym jest dziś na rękę MF i
rządowi oraz bankom inwestycyjnym. Jak to jest, że silna waluta w naszym wypadku oznacza
słabe państwo i powszechny brak pieniędzy na wszystko?
Kto i co tak naprawdę decyduje dziś o sile i słabości polskiego złotego? Polski minister
finansów J. V. Rostowski to przecież londyński finansista z brytyjskim paszportem.
Najważniejsze zaś decyzje dla polskiego złotego zapadają właśnie w Londyńskim City.
REKLAMA
Spekulacje na polskim złotym to prawdziwe eldorado, które trwa już od dawna. Zagraniczne
banki i instytucje finansowe, które dziś na wielką skalę realizują w Polsce strategię
carry trade, czerpią z tego pełnymi garściami. Setki milionów euro, jenów, dolarów czy
franków szwajcarskich są dziś bardzo tanio pożyczane zarówno za oceanem, jak i w samej
Europie. Tanio, bo to często kredyty na 0,25-0,5 proc., w Japonii na 0,1 proc., a czasami
są to kredyty po ujemnej realnej stopie procentowej po to, aby kupić akcje, papiery
wartościowe, wysoko oprocentowane obligacje zwłaszcza te w naszym kraju na 6-6,5 proc.
lub ulokować te środki na wysoko oprocentowanych rachunkach bankowych.
Przypomnijmy, polska stopa redyskontowa to dziś 3,5 proc. z perspektywą jej podwyższenia.
Spekulanci kupują akcje, obligacje, surowce, papiery skarbowe; kupują też waluty rynków
wschodzących w tym polskiego złotego, by w odpowiednim momencie kasując zyski, znacząco
je osłabić. Polska to kraj wśród rynków wschodzących, w którym skutecznie jest
realizowana potężna spekulacja walutowa i właśnie strategia carry trade. Jesteśmy
prawdziwą dojną krową – ten, kto podłączy się do tego przysłowiowego cycka, może
ssać do woli. To polska kura znosząca złote jaja dla tzw. inwestorów krótkoterminowych.
Zupełnie bezkarnie pozwala ona odbierać sobie owe złote jaja, często ręka w rękę z
polskim fiskusem. Inne kraje z rynków wschodzących wykazują instynkt samozachowawczy i
starają się podjąć działania obronne przed praktykami sztucznego wzmacniania ich walut
krajowych i ustrzec się przed totalną podatnością na spekulacje. Instrumenty regulacyjne
tego typu w 1998 r. wprowadziła Malezja, a w ostatnich miesiącach Brazylia, która
wprowadziła 2,5-proc. podatek od kapitału zagranicznego napływającego w ramach spekulacji
na jej rynek akcji i obligacji oraz 1,5-proc. podatek od inwestycji spekulacyjnych w
ADR-y wyemitowane przez brazylijskie spółki.
Władze brazylijskie chcą w ten sposób spowolnić wzrost wartości brazylijskiego reala,
który od początku roku wzrósł aż o 36 proc. w stosunku do dolara. Skuteczne działania
osłabiające swoje waluty prowadzą również USA, Szwajcaria, UE, Czechy i Rosja –
zarówno poprzez swoje banki centralne, jak i poprzez stopy procentowe. Tajwan i Korea
Płd. przymierzają się do administracyjnej kontroli przepływu kapitału, żeby przyhamować
rozbójników spod znaku carry trade. Carry trade to strategia spekulacyjna polegająca na
zadłużaniu się w walucie o niskiej stopie procentowej i walucie słabnącej i lokowaniu
uzyskanych środków między innymi w waluty krajów o wysokiej stopie procentowej i walucie
wzmacniającej się. Walutę taką dodatkowo pompuje się rekomendacjami, ratingami czy
prognozami banków inwestycyjnych często nie mającymi nic wspólnego z prawdziwymi realiami
danej gospodarki. Z reguły te hurraoptymistyczne prognozy kryją drugie dno.
Sprzedali euro, wzmocnili złotego
W przeciwieństwie do Brazylii, której MF nie kieruje londyński finansista tak jak u nas w
Polsce, nasze MF oraz niektórzy przedstawiciele NBP czy Rady Polityki Pieniężnej często
wręcz zachęcają do niektórych działań spekulacyjnych na polskim złotym, np. zapewniając o
jego stałym dalszym umacnianiu się w perspektywie wielu miesięcy. Wyrażają często
bezkrytyczne zadowolenia z umacniania się polskiego złotego. Polskie MF bardzo aktywnie
uczestniczy już od lutego tego roku w tym procederze, a od lata 2009 r. na potęgę wręcz
sprzedaje na naszym rynku walutowym unijne euro, jak i wymienia euro w NBP. Łącznie może
chodzić nawet o kwotę 27 mld zł po przeliczeniu z euro na złote, które zapisane zostały
po stronie dochodów budżetowych. Wszystko po to, by ukryć prawdziwe kłopoty i stan
polskich finansów publicznych, a zwłaszcza skalę deficytu sektora finansów publicznych,
jak i deficytu budżetu państwa. czytaj dalej...
Gazeta Finansowa
skomentuj zgłoś do usunięcia
2009-11-30 17:19:29 | 84.144.57.* | izwiestia
Re: Polska pozostaje zieloną wyspą [0]
Czy Polska utraciła kontrolę nad złotym?
27 listopada 2009
Czy pozbyliśmy się tej kontroli na własne życzenie, bo nikt się z nami nie liczy, czy też
Londyńskie City jest pewne, że nie podejmiemy jako kraj żadnych skutecznych kroków w
sprawie kursu złotego? Potężna spekulacja na polskim złotym jest dziś na rękę MF i
rządowi oraz bankom inwestycyjnym. Jak to jest, że silna waluta w naszym wypadku oznacza
słabe państwo i powszechny brak pieniędzy na wszystko?
ciąg dalszy artykułu...
Chodzi o dług – spekulacja na rękę rządowi
Najważniejszym powodem pompowania złotego przez naszego fiskusa jest jednak chęć
obniżenia za wszelką cenę wielkości polskiego zadłużenia, a więc nieprzekroczenia
magicznego 55-proc. progu relacji długu publicznego do polskiego PKB w 2010 r. To jest
jednak nieuniknione – dług będzie oscylował pod koniec 2010 r. w granicach 60
proc., a więc progu konstytucyjnego. Konsekwencje będą dla polskiego społeczeństwa
szokujące i zaskakujące, zaś dla władzy w obliczu wyborów kompromitujące zwłaszcza gdy
trzeba będzie wprowadzić drastyczne metody przewidziane przez ustawę o finansach
publicznych – podobne do tych, które zostały zastosowane w krajach nadbałtyckich. Z
naszymi długami, w tym długiem publicznym Skarbu Państwa jest coraz gorzej –
zbliżamy się do kwoty 700 mld zł zadłużenia; mamy ogromny dług zagraniczny rzędu około
200 mld euro, a potrzeby pożyczkowe brutto Polski na 2010 r. to astronomiczna kwota rzędu
203 mld zł. Przypomnijmy, w tym roku ta kwota wynosi 160 mld zł. Z tytułu spłaty
zadłużenia w budżecie na 2010 r. zaplanowano kwotę 35 mld zł – to pójdzie na spłatę
starego zadłużenia, a będziemy zaciągać nowe. Ten wirtualnie silny złoty – silny
spekulacją, a nie stanem naszej gospodarki i stanem finansów publicznych –
sztucznie obniża ten 55-proc. czy 60-proc. próg zadłużenia, ale cena tego eksperymentu
jest bardzo wysoka, dziś wręcz niebezpieczna dla finansów państwa, jak i obywateli.
Niby wszystko ok
Minister Finansów i rząd tworzą tzw. dobre wrażenie na analitykach i rynkach
kapitałowych. Jednak najważniejszy jest PR. Niby wszystko jest pod kontrolą, ale tylko na
pozór. To zaś umożliwia MF dalsze pożyczanie, choć coraz drożej. Życie na kredyt trwa w
najlepsze. Tyle że zamiatanie pod dywan i zaklinanie rzeczywistości bez wyasygnowania na
ratowanie własnej twarzy olbrzymich kwot pochodzących ponownie z UE w 2010 r. może się
tym razem nie udać. Ta zabawa w ciuciubabkę z zagranicznymi inwestorami, puszczanie oka
czy gra w pokera znaczonymi kartami z niby silnym złotym w rękawie stają się bardzo
ryzykowne. To blefowanie z naszej strony jest coraz bardziej widoczne. W 2010 r. nie da
się przepuścić unijnych dotacji przez budżet państwa i zapisać wymienione euro na złote
po stronie dochodów budżetowych. czytaj dalej...
Gazeta Finansowa
skomentuj zgłoś do usunięcia
2009-11-30 15:21:06 | 195.114.164.* | Racjonalistyk
Re: Polska pozostaje zieloną wyspą [0]
Oby nie stała się czerwoną wyspą:
"Polski złoty już dawno oderwał się, panowie analitycy, od jakichkolwiek fundamentów czy
stanu polskich finansów publicznych, bo te dawno nie były w tak złym stanie, jak obecnie.
Prognozowanie, że kurs złotego do euro za rok będzie wynosił 2,56 czy 3,50 jest funta
kłaków nie warte. Równie dobrze można przepowiadać, że będzie to 5,50. Wieszczenie
stałego umacniania się złotego przez polskich polityków i przedstawicieli władzy oraz
zagraniczne banki inwestycyjne to raczej propaganda, a nie analiza. Zanim coś się osłabi,
często się wzmacnia – zwłaszcza będąc na dopingu."
skomentuj zgłoś do usunięcia
Wybierz Profit Plan
Profit Plan - Jeden z najlepszych produktów inwestycyjnych. Sprawdź!
profitplan.com.pl
Zamów reklamę BusinessClick
2009-11-30 13:55:13 | 81.156.112.* | autor ciebie
Re: Polska pozostaje zieloną wyspą [0]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
aa
Forumowicz
Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 11:20, 11 Lut 2010 Temat postu: Spekulanci i politycy. |
|
|
EFEKTY "RADOSNEJ TWÓRCZOŚCI" OSTATNICH 20 lat..
Za podsumowanie wystarczy cytat w powyższego tekstu:
"Z naszymi długami, w tym długiem publicznym Skarbu Państwa jest coraz gorzej – zbliżamy się do kwoty 700 mld zł zadłużenia; mamy ogromny dług zagraniczny rzędu około 200 mld euro, a potrzeby pożyczkowe brutto Polski na 2010 r. to astronomiczna kwota
rzędu 203 mld zł.
Przypomnijmy, w tym roku ta kwota wynosi 160 mld zł.
Z tytułu spłaty zadłużenia w budżecie na 2010 r. zaplanowano kwotę 35 mld zł –
to pójdzie na spłatę starego zadłużenia, a będziemy zaciągać nowe. "
CZY MOŻNA SIĘ DZIWIĆ, ŻE TAK JEST?
- ministrem finansów jest facet, który pewnie wcześniej Polskę widział jedynie w TV i pracował dla londyńskich bankierów - spekulantów..
- były premier..bez mrugnięcia okiem przechodzi do pracy w banku - wiodącym spekulancie
A ilu takich jeszcze jest ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|